Listopad choć ponury i depresyjny, obfitował przynajmniej w atrakcje. Zaczęło się od wyjazdów. A podróże, wszyscy tak mówią, kształcą.
Potem poszukiwałam swojego herbu. Chyba byłam pod dziwnym wpływem wyjazdu do Krakowa... To wymaga jeszcze sprawdzenia, ale chyba to ten (lewy dolny róg- chyba jestem Baronową ;)
Drugi wyjazd szkoleniowy to Zakopane. Jesienna Szkoła Endokrynologii.
OK, obie mam takie spódniczki ;) Co znaczy "my", otóż, jest jeszcze jedna korzyść z takich szkoleń- można spotkać znajomych i przyjaciół, jest więcej czasu i spokoju na pogadanie o tym "co u Ciebie" i również na... skonsultowanie się w sprawie "trudnych, nietypowych przypadków". Bo każdy takie ma, a żadna książka nie podaje gotowego rozwiązania i czasem taka burza mózgów podsuwa najlepsze wyjście.
czekoladki w znajomym kształcie... |
inne zastosowane oscypka |
Ponieważ pierworodny zażyczył sobie "potworowe" urodziny, Halloween nieco się przedłużyło...
Zakupowo. Testuję z domownikami przeróżne organiczne, bio i naturalne kosmetyki. Przyda się wiedza przy zakupie prezentów.
tu były pomarańcze i klementynki ;) |
zaczęły się prezenty świąteczne ;) |
Pachnący pomarańczą i goździkami świecznik domowej roboty- wersja night and day ;)
Co jeszcze, tak na deser pokazuję Wam co zrobiło moje (bardzo dorosłe, bo już dwuipółletnie dziecko, czyli w swoim mniemaniu, dorosła kobieta) samodzielnie. Nadmienię, że lakier kapał dziarsko na podłogę w drodze z łazienki do kuchni, gdy szła pokazać mi to arcydzieło ;)
Bardzo dobry sposób na wspomnienia, robisz tak w każdym miesiącu ?
OdpowiedzUsuń